Do napisania niniejszego wpisu skłonił mnie komentarz pozostawiony pod materiałem, który opublikowałem na innym blogu. W materiale o turystycznej kuchence na benzynę, gaz i spirytus, wspomniałem, że do awaryjnego ogrzewania w mieszkaniu w bloku świetnie nadają się biokominki. Oto, jaki komentarz otrzymałem:
Kompletna bzdura. Równie skuteczne byłoby ogrzewanie pokoju – boć nie mieszkania przecież! – kilkoma świeczkami. Nie ta wydajność, nie ta kubatura. Poza tym, nawet jeśli autor byłby w stanie skutecznie podnieść temperaturę choćby o stopień, to równie skutecznie ten rezultat zniweluje konieczność dostarczenia dodatkowego powietrza z zewnątrz. I tak całe to – nikłe – ciepełko uleci do wentylacji.
Nawet pełnoprawny kominek na drewno, ale otwarty, słabo nadaje się do ogrzewania, bo brak porządnej kontroli nad przepływem powietrza i akumulacji ciepła skutkuje tym, że większość ciepła ucieka z dymem.
Dlatego kominki otwarte – a już tym bardziej biokominki – mają wartość WYŁĄcznie dekoracyjną.
Po przeczytaniu komentarza postanowiłem usiąść i policzyć, jak dokładnie sprawa wygląda, by móc się merytorycznie do niego odnieść. Mimo, że byłem głęboko przekonany o słuszności tego, co napisałem… Czytaj cały wpis