Bufor ciepła jest w mojej opinii świetnym urządzeniem, które powinno znaleźć się w każdej lub prawie każdej instalacji grzewczej wyposażonej w kominek.
Bo jeśli kominek z płaszczem wodnym ma za zadanie dostarczyć większość ciepła do domu, to dobrze jest podłączyć go do bufora by robił to efektywnie i możliwie małym nakładem pracy.
W najprostszym przypadku podłączenia wkładu z płaszczem do wodnej instalacji centralnego ogrzewania mamy w niej kominek, pompę, jakieś zawory, naczynie wzbiorcze i grzejniki. Przy tak skonstruowanej instalacji w kominku trzeba palić ciągle, z mocą dostosowaną do potrzeb grzewczych w danym momencie. Gdy na dworze jest zimniej i straty ciepła z budynku rosną, ogień powinien być intensywniejszy, by moc kominka było większa. Gdy na dworze jest cieplej i straty ciepła do uzupełnienia są mniejsze, ogień powinien mieć mniejszą intensywność, za czym powinna iść mniejsza moc grzewcza kominka.
Tyle w teorii. W praktyce zrealizować coś takiego jest bardzo trudno. Z kilku względów.
Po pierwsze, kominki mają zazwyczaj dużo za dużą moc grzewczą. To błąd instalatora, poważny, bardzo utrudniający pracę kominka. Jeśli dom potrzebuje w największe mrozy źródła ciepła o mocy 10 kW, po czym zainstalujemy w nim kominek o mocy 20 kW, to jego efektywna eksploatacja w okresach przejściowych (gdy np. straty ciepła to tylko 3 kW) będzie niemożliwa.
Po drugie, bo regulacja mocy kominka jest trudna i prawie zawsze wiąże się z ograniczaniem ilości dostarczanego powietrza. A to zaś przyczynia się do niespecjalnie efektywnego spalania, emisji szkodliwych niedopalonych substancji do komina — dioksyn, tlenku węgla, sadzy i substancji smolistych. Alternatywą jest częstsze ładowanie do kominka małych ilości paliwa, ale to wymaga mnóstwa pracy.
I tu wkracza tytułowy bufor, czyli zasobnik ciepła w formie dużego zbiornika na wodę. Dużego, o pojemności co najmniej kilkuset litrów. A im więcej, tym lepiej — 3 m³ to doskonała wielkość zbiornika!
W takim układzie instalacja grzewcza wygląda zupełnie inaczej.
Sercem jej jest bufor. Do niego podłączamy kominek w taki sposób, by:
- zasilanie z kominka — czyli gorąca woda wychodząca z płaszcza wodnego — trafiało do górnej części bufora,
- powrót do kominka — czyli rurka pobierająca wodę z powrotem do płaszcza we wkładzie — pobierany był z dna zbiornika.
Ponieważ nagrzana woda (o mniejszej gęstości) w zbiorniku będzie zbierać się u góry, taki układ pozwoli na wytworzenie się w buforze warstw o różnej temperaturze, co jest dla nas bardzo korzystne!
Ten efekt wykorzystujemy także po stronie podłączenia do bufora instalacji grzewczej. Wodę zasilającą grzejniki pobieramy z góry, a oddajemy ją do dolnej części zbiornika, po schłodzeniu. Jeśli w domu mamy ogrzewanie podłogowe, to różnica polega jedynie na tym, że wodę pobraną z górnej części bufora schładzamy zaworem mieszającym do bezpiecznej i oczekiwanej temperatury zasilania. Jest to o tyle korzystne, że pobieranie ciepła z bufora przy niższych temperaturach (jak dla ogrzewania podłogowego) pozwala mocniej schłodzić w nim wodę, a zatem przy tej samej objętości zbiornika zmagazynować w nim więcej ciepła.
A jak to działa?
Ano odpalamy ogień w kominku i palimy w nim na 100% jego wydajności. Dużo powietrza, dużo paliwa, dużo ciepła. Spalanie jest intensywne i efektywne, ciepło zaś magazynowane jest w buforze.
Po kilku lub kilkunastu godzinach mamy naładowany ciepłem bufor i możemy zgasić ogień w kominku. Przez kolejne godziny ciepło z bufora jest stopniowo pobierane. To nie wymaga udziału użytkowników i dzieje się samoczynnie. 🙂
Dodaj komentarz